Na przestrzeni tych wszystkich wspólnych lat koty były uwielbione, czczone jako bóstwa, prześladowane i tępione. Chyba żadne inne zwierzę, nie "przeszło" z człowiekiem tyle co koty...
Początki. Większość źródeł podaje, że kot u boku człowieka pojawił się około 4000 lat p. n. E. W Nubii. Jako zwierze domowe był nieoceniony w tępieniu gryzoni. I tak, wykonując sumiennie swoją pracę strażnika spichlerzy, kot rozpoczął wspinaczkę po szczeblach kariery. Początkowo otaczany coraz większym szacunkiem stał się w końcu otoczonym boską czcią zwierzęciem w Starożytnym Egipcie. I można chyba śmiało powiedzieć, że był to "złoty wiek" w historii kotów.
Dla Egipcjan był on istota do tego stopnia nadprzyrodzona, że aż boską. Ale cóż się dziwić, Egipt był krajem rolniczym, a kto lepiej będzie strzegł ziarna zbóż niż Bóg - Kot. Egipcjanie dostrzegali w kotach nie tylko nieustraszonych pogromców gryzoni. Czcili je także za ich wdzięk, niezależność, siłę i piękno. Być może dlatego poświęcili to zwierze bogini radości, zabawy i wdzięku - Bastet (lub jak podają inne źródła - Bast). Początkowo była ona lokalną boginią ale już za panowania XXI lub XXII dynastii stała się jednym z głównych bóstw egipskich. Z czasem kociogłowa bogini objęła patronat także nad dziećmi, macierzyństwem, płodnością, miłością i tańcem. Czyli radosnymi aspektami życia. A sama Bastet przedstawiana była jako kotka lub kobieta z głową kotki (czasem lwicy ale to tez kocia rodzina).
Kotom w Egipcie żyło się bardzo dobrze. Chroniło je prawo. Spowodowanie śmierci kota (nawet nieumyślne) karane było śmiercią. W domach oddawano im boską cześć. Po śmierci kota, na znak żałoby domownicy golili sobie brwi. Ciało domowego ulubieńca było balsamowane i w specjalnym sarkofagu składane na kocim cmentarzu. Największy z nich znajdował się w mieście kociogłowej bogini Bastet - Bu-Bastis. Egipcjanie do tego stopnia czcili te zwierzęta, ze podczas jednej z bitew w wojnie z Persami poddali się bez walki. Stało się tak dlatego, że sprytni Persowie umieścili na swoich tarczach wizerunki kotów. A Egipcjanie swego ukochanego bóstwa atakować nie zamierzali.
Wraz z nastaniem epoki panowania Rzymian koty trafiły do Europy i na Wschód.Kocia "złota era" zbliżała się ku końcowi. Rzymianie co prawda bardzo szanowali te zwierzęta i często przedstawiali je u boku swoich bóstw (najczęściej z boginią wolności), to jednak kot spadł z boskiego piedestału. Ale jak to z kotem bywa - na cztery łapy.
Już nie boski, to jednak w dalszym ciągu nieodzowny w walce z plagą myszy i innych gryzoni. Wędrował więc kot z legionami rzymskimi po całej Europie, pilnując żołnierskich prowiantów. A, że był mistrzem w swoim fachu, znajdował wszędzie miskę mleka i dach nad głową. Krzyżował się przy okazji ze swymi dziko żyjącymi kuzynami (np. żbikami) i tak dał początek nowym kocim rasom.
Ale w Europie nad naszym bohaterem zaczęły się już zbierać czarne chmury.Nieubłaganie zbliżała się era chrześcijaństwa, a z nią średniowieczne przesądy i zabobony. Dla kota nastały ciężkie czasy. Kościół Katolicki bezwzględnie tępił wszelkie przejawy pogańskich kultów. Kot niegdyś istota boska, stał się teraz uosobieniem szatana. Niezrozumiany, tajemniczy nocny łowca został posądzony o konszachty z diabłem i bycie jego sługą. Jako kusiciel, posłaniec wszelkiego zła, najłatwiej pozyskiwał swych "wyznawców" wśród kobiet. I tak koty i czarownice połączyła św. Inkwizycja, która prześladowała i tępiła oboje.
Oczywiście najbardziej złe i niebezpieczne były czarne koty, a że w nocy wszystkie są czarne, na wszelki wypadek i wszystkie tępiono. Kot pomagać miał czarownicom w ich magicznych praktykach. Wierzono, że to sam diabeł przybiera postać kota i dzięki temu cicho, niepostrzeżenie wędruje przez chrześcijański świat, namawiając do złego. Kusi i uczy zbłąkane dusze jak rzucać uroki. W pismach procesowych świętej Inkwizycji można znaleźć zeznania "naocznych: świadków, którzy przysięgali jakoby widzieli koty zamieniające się w diabły i odwrotnie. Podobno czarownice też zdobyły te umiejętność. Dzięki temu mogły zakradać się do swoich ofiar i rzucać uroki.
I tak koty były okrutnie torturowane by następnie powędrować na stos lub szubienicę. Do dziś zachował się wiele rycin przedstawiających koty ukrzyżowane, powieszone czy palone żywcem w wielkich koszach (była to najczęściej wykonywana kara śmierci na tych zwierzętach, gdyż w koszyku można było jednorazowo zabić ich nawet kilkadziesiąt). I nie wiadomo jakby się ta historia dla kota skończyła, gdyby nie myszy i szczury. To właśnie one uratowały od zagłady swego odwiecznego prześladowcę.
Bo nagle okazało się, że na te roznoszące dżumę i inne śmiertelne choroby gryzonie, poradzić cos może tylko kot. Tak więc Kościół Katolicki chcąc nie chcąc musiał się z nimi przeprosić. A kot, jak to ze świętymi bywa, wybaczył swoim oprawcom i szybko zabrał się do roboty.
Ratując Europę przed plaga gryzoni szybko stał się kot bywalcem salonów i zajął godne siebie miejsce na kolanach królów, książąt i bogatych szlachciców. Znów był pieszczony i kochany. Obsypywano go biżuterią. Często ozdabianą najdroższymi kamieniami jak diamenty, rubiny i szafiry. Trafił tez kot pod strzechy, do mieszczańskich mieszkań i wszędzie tam gdzie był potrzebny. Świat czekał na kota. A on z marynarzami, podobnie jak niegdyś z rzymskimi legionami wyruszył w podróże na podbój nieznanych lądów i kontynentów. W zamian za pilnowanie zapasów żywności otrzymał marynarski wikt. W ten sposób kot zawędrował w najdalsze zakątki świata, zdobywając sobie coraz to nowych sympatyków.
Niestety średniowieczne przesądy jeszcze długo pokutowały w świadomości wielu ludzi, a i dziś zdarzają się tacy, co oskarżają te miłe stworzenia o przynoszenie pecha, fałsz czy inne bzdury.
Jednak koty nie byłyby sobą gdyby nie zawojowały także Bliskiego i Dalekiego wschodu. Zanim jeszcze w Europie nastały dla nich ciężkie czasy, ci mali drapieżcy podbili serca chińskich cesarzy, proroków Islamu czy hinduskich dostojników. Tak więc koty trafiły do religii, wierzeń i legend wielu kultur Wschodu.
W Chinach, do których przybył prawdopodobnie około 400 roku n. e. Strzegł domu przed ubóstwem i iedostatkiem. Jego podobizny malowano na ścianach domów. Kot trafił tez do chińskiego horoskopu i zajął w nim miejsce Zająca. Ale tak całkiem wesoło w Chinach nie miał, bowiem chińska medycyna widziała w nim panaceum na wiele chorób i dolegliwości. Sporządzano więc poduszki z kocich skórek, eliksiry z kości i pazurków i jeden kot wie co jeszcze z nim robiono.
Lepiej się kotu wiodło w Indiach gdzie zdobył na tyle dużą popularność, że na chwile powrócił na boski piedestał. Opieka nad kotem była w dobrym tonie, wszyscy więc się nimi opiekowali i oddawali mu iście boską cześć. Jeszcze raz mógł się cieszyć swoim majestatem i popularnością, zresztą w niektórych rejonach Indii jego kult trwa do dziś.
Liczne rzesze sympatyków miał tez kot w Japonii. I tak trafił do legend oraz wierzeń. Poza tym w Japonii przez chwilę mógł sobie poleniuchować, gdyż japońskie damy ani myślały wysyłać go do walki z myszami. Chadzał więc sobie kot na smyczy pod kwitnącymi wiśniami i oddawał się słodkiemu lenistwu. Jednak gdy Japonia stała się zagrożona przez myszy i szczury szybko zabrał się do pracy.
Kot trafił także do buddyjskich klasztorów, gdzie był wzorem do naśladowania. Cóż się dziwić, nie każdy ma tak uduchowiony wygląd jak nasz bohater. Buddyjscy mnisi do tego stopnia poważali kota, że nawet uznali go za miejsce odpoczynku szlachetnych dusz.
Był też kot szanowany w krajach Islamu, a to za sprawa proroka Mahometa, który był wielkim miłośnikiem tych zwierząt. Jest nawet związana z tym legenda, że prorok wolał odciąć kawałek swojej szaty niż budzić śpiącego na niej kota. A proroka naśladować jest rzeczą wskazaną więc w islamie kotu żyło się nie najgorzej.
Początki. Większość źródeł podaje, że kot u boku człowieka pojawił się około 4000 lat p. n. E. W Nubii. Jako zwierze domowe był nieoceniony w tępieniu gryzoni. I tak, wykonując sumiennie swoją pracę strażnika spichlerzy, kot rozpoczął wspinaczkę po szczeblach kariery. Początkowo otaczany coraz większym szacunkiem stał się w końcu otoczonym boską czcią zwierzęciem w Starożytnym Egipcie. I można chyba śmiało powiedzieć, że był to "złoty wiek" w historii kotów.
Dla Egipcjan był on istota do tego stopnia nadprzyrodzona, że aż boską. Ale cóż się dziwić, Egipt był krajem rolniczym, a kto lepiej będzie strzegł ziarna zbóż niż Bóg - Kot. Egipcjanie dostrzegali w kotach nie tylko nieustraszonych pogromców gryzoni. Czcili je także za ich wdzięk, niezależność, siłę i piękno. Być może dlatego poświęcili to zwierze bogini radości, zabawy i wdzięku - Bastet (lub jak podają inne źródła - Bast). Początkowo była ona lokalną boginią ale już za panowania XXI lub XXII dynastii stała się jednym z głównych bóstw egipskich. Z czasem kociogłowa bogini objęła patronat także nad dziećmi, macierzyństwem, płodnością, miłością i tańcem. Czyli radosnymi aspektami życia. A sama Bastet przedstawiana była jako kotka lub kobieta z głową kotki (czasem lwicy ale to tez kocia rodzina).
Kotom w Egipcie żyło się bardzo dobrze. Chroniło je prawo. Spowodowanie śmierci kota (nawet nieumyślne) karane było śmiercią. W domach oddawano im boską cześć. Po śmierci kota, na znak żałoby domownicy golili sobie brwi. Ciało domowego ulubieńca było balsamowane i w specjalnym sarkofagu składane na kocim cmentarzu. Największy z nich znajdował się w mieście kociogłowej bogini Bastet - Bu-Bastis. Egipcjanie do tego stopnia czcili te zwierzęta, ze podczas jednej z bitew w wojnie z Persami poddali się bez walki. Stało się tak dlatego, że sprytni Persowie umieścili na swoich tarczach wizerunki kotów. A Egipcjanie swego ukochanego bóstwa atakować nie zamierzali.
Wraz z nastaniem epoki panowania Rzymian koty trafiły do Europy i na Wschód.Kocia "złota era" zbliżała się ku końcowi. Rzymianie co prawda bardzo szanowali te zwierzęta i często przedstawiali je u boku swoich bóstw (najczęściej z boginią wolności), to jednak kot spadł z boskiego piedestału. Ale jak to z kotem bywa - na cztery łapy.
Już nie boski, to jednak w dalszym ciągu nieodzowny w walce z plagą myszy i innych gryzoni. Wędrował więc kot z legionami rzymskimi po całej Europie, pilnując żołnierskich prowiantów. A, że był mistrzem w swoim fachu, znajdował wszędzie miskę mleka i dach nad głową. Krzyżował się przy okazji ze swymi dziko żyjącymi kuzynami (np. żbikami) i tak dał początek nowym kocim rasom.
Ale w Europie nad naszym bohaterem zaczęły się już zbierać czarne chmury.Nieubłaganie zbliżała się era chrześcijaństwa, a z nią średniowieczne przesądy i zabobony. Dla kota nastały ciężkie czasy. Kościół Katolicki bezwzględnie tępił wszelkie przejawy pogańskich kultów. Kot niegdyś istota boska, stał się teraz uosobieniem szatana. Niezrozumiany, tajemniczy nocny łowca został posądzony o konszachty z diabłem i bycie jego sługą. Jako kusiciel, posłaniec wszelkiego zła, najłatwiej pozyskiwał swych "wyznawców" wśród kobiet. I tak koty i czarownice połączyła św. Inkwizycja, która prześladowała i tępiła oboje.
Oczywiście najbardziej złe i niebezpieczne były czarne koty, a że w nocy wszystkie są czarne, na wszelki wypadek i wszystkie tępiono. Kot pomagać miał czarownicom w ich magicznych praktykach. Wierzono, że to sam diabeł przybiera postać kota i dzięki temu cicho, niepostrzeżenie wędruje przez chrześcijański świat, namawiając do złego. Kusi i uczy zbłąkane dusze jak rzucać uroki. W pismach procesowych świętej Inkwizycji można znaleźć zeznania "naocznych: świadków, którzy przysięgali jakoby widzieli koty zamieniające się w diabły i odwrotnie. Podobno czarownice też zdobyły te umiejętność. Dzięki temu mogły zakradać się do swoich ofiar i rzucać uroki.
I tak koty były okrutnie torturowane by następnie powędrować na stos lub szubienicę. Do dziś zachował się wiele rycin przedstawiających koty ukrzyżowane, powieszone czy palone żywcem w wielkich koszach (była to najczęściej wykonywana kara śmierci na tych zwierzętach, gdyż w koszyku można było jednorazowo zabić ich nawet kilkadziesiąt). I nie wiadomo jakby się ta historia dla kota skończyła, gdyby nie myszy i szczury. To właśnie one uratowały od zagłady swego odwiecznego prześladowcę.
Bo nagle okazało się, że na te roznoszące dżumę i inne śmiertelne choroby gryzonie, poradzić cos może tylko kot. Tak więc Kościół Katolicki chcąc nie chcąc musiał się z nimi przeprosić. A kot, jak to ze świętymi bywa, wybaczył swoim oprawcom i szybko zabrał się do roboty.
Ratując Europę przed plaga gryzoni szybko stał się kot bywalcem salonów i zajął godne siebie miejsce na kolanach królów, książąt i bogatych szlachciców. Znów był pieszczony i kochany. Obsypywano go biżuterią. Często ozdabianą najdroższymi kamieniami jak diamenty, rubiny i szafiry. Trafił tez kot pod strzechy, do mieszczańskich mieszkań i wszędzie tam gdzie był potrzebny. Świat czekał na kota. A on z marynarzami, podobnie jak niegdyś z rzymskimi legionami wyruszył w podróże na podbój nieznanych lądów i kontynentów. W zamian za pilnowanie zapasów żywności otrzymał marynarski wikt. W ten sposób kot zawędrował w najdalsze zakątki świata, zdobywając sobie coraz to nowych sympatyków.
Niestety średniowieczne przesądy jeszcze długo pokutowały w świadomości wielu ludzi, a i dziś zdarzają się tacy, co oskarżają te miłe stworzenia o przynoszenie pecha, fałsz czy inne bzdury.
Jednak koty nie byłyby sobą gdyby nie zawojowały także Bliskiego i Dalekiego wschodu. Zanim jeszcze w Europie nastały dla nich ciężkie czasy, ci mali drapieżcy podbili serca chińskich cesarzy, proroków Islamu czy hinduskich dostojników. Tak więc koty trafiły do religii, wierzeń i legend wielu kultur Wschodu.
W Chinach, do których przybył prawdopodobnie około 400 roku n. e. Strzegł domu przed ubóstwem i iedostatkiem. Jego podobizny malowano na ścianach domów. Kot trafił tez do chińskiego horoskopu i zajął w nim miejsce Zająca. Ale tak całkiem wesoło w Chinach nie miał, bowiem chińska medycyna widziała w nim panaceum na wiele chorób i dolegliwości. Sporządzano więc poduszki z kocich skórek, eliksiry z kości i pazurków i jeden kot wie co jeszcze z nim robiono.
Lepiej się kotu wiodło w Indiach gdzie zdobył na tyle dużą popularność, że na chwile powrócił na boski piedestał. Opieka nad kotem była w dobrym tonie, wszyscy więc się nimi opiekowali i oddawali mu iście boską cześć. Jeszcze raz mógł się cieszyć swoim majestatem i popularnością, zresztą w niektórych rejonach Indii jego kult trwa do dziś.
Liczne rzesze sympatyków miał tez kot w Japonii. I tak trafił do legend oraz wierzeń. Poza tym w Japonii przez chwilę mógł sobie poleniuchować, gdyż japońskie damy ani myślały wysyłać go do walki z myszami. Chadzał więc sobie kot na smyczy pod kwitnącymi wiśniami i oddawał się słodkiemu lenistwu. Jednak gdy Japonia stała się zagrożona przez myszy i szczury szybko zabrał się do pracy.
Kot trafił także do buddyjskich klasztorów, gdzie był wzorem do naśladowania. Cóż się dziwić, nie każdy ma tak uduchowiony wygląd jak nasz bohater. Buddyjscy mnisi do tego stopnia poważali kota, że nawet uznali go za miejsce odpoczynku szlachetnych dusz.
Był też kot szanowany w krajach Islamu, a to za sprawa proroka Mahometa, który był wielkim miłośnikiem tych zwierząt. Jest nawet związana z tym legenda, że prorok wolał odciąć kawałek swojej szaty niż budzić śpiącego na niej kota. A proroka naśladować jest rzeczą wskazaną więc w islamie kotu żyło się nie najgorzej.
I tak kochane i przeklinane, obecne niemal we wszystkich mitach i kulturach świata, wędruje kot obok człowieka już od wieków. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że to człowiek nie może istnieć bez kota, a nie odwrotnie. Może więc warto od czasu do czasu pokłonić się bogini Bastet i przestać z kotem drzeć koty. Kto wie przed jaką jeszcze plagą mogą ustrzec nas nasze małe tygrysiątka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz